Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 12:49, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
E tam, każdy ma swoj sposob bycia, jak z kimś już jesteś, to powinnaś móc byc sobą. Ale jak widać, każdy ma inny charakter i sposób funkcjonowania w związku. Ja wcale nie odebrałam tego tak, że Loralai się narzucała Luke'owi. Dla mnie to był normalny związek, nielatwy, bo i ludzie go tworzący nie mieli łatwych charakterów, ale narzucania się nie zauważyłam. Owszem, czasem Lor zachowywała sie dziecinnie, ale wszytsko to mieści się w normach. A Luke znowu mial tak charakter, że wszytsko trzeba bylo z niego wyciagać, trzeba go było przycisnąć, żeby powiedział, gdzie go boli. Widać, że jej zależało na tym związku. A jak dwoje ludzi chce związek utrzymywać czy ratować, to nie zastanawiają się, czy nie za bardzo dają po sobie poznać, że im zależy, tylko mowią otwarcie: "bardzo mi zależy, gotowa/y jestem zrobic wiele dla tego związku, tylko powiedz, co. I od ciebie oczekuje tego samego". Z drugiej strony wiadomo, na ile sobie można pozwolić, szacunek powinien być wpisany w związek od początku, a nie zależeć od tego, czy dasz po sobie poznać, że ci zależy. Tylko wszytsko powinno działać w dwie strony.
A wracając do niszczenia pamiątek - moim zdaniem to tez kwestia charakteru. Znam dojrzałe i odowiedzialne kobiety, ktore po rozstaniach sie przeprowadzaly, czy remontowały mieszkanie, wymieniały garderobę itp. Często miało to związek z odpędzaniem wspomnień albo z tym, że było urządzone tak, a nie inaczej, bo jemu sie podobało. Tak samo z pozbywaniem się rzeczy, ciuchów, ktore jemu sie podobały, czy zmianą fryzury - bo on lubił długie włosy, więc obetne. Potrafie nawet zrozumieć niszczenie zdjęć. Ale to emocje, ktore z czasem mijają i u normalnych ludzi nie przekłdają się na dzieci. Niestety, często sie słyszy o graniu dziećmi na złośc byłemu i to chyba własnie ten objaw - ale nie wiem, czy to kwestia niedojrzałości, czy raczej zwyczajna głupota i egozim. Niedojrzałość Lor bardziej mnie kłuła w oczy w innych sytuacjach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 13:34, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Lorelai byla niedojrzala pod wieloma wzgledami, az sie czasem zastanawiam czy w ogole mozliwe jest zeby z takim charakterem wychowac dziecko na kogos tak powaznego i generalnie odpowiedzialnego (oprocz drobnych wyjatkow Rory byla az nadodpowiedzialna, moze wlasnie dlatego, ze jej matce tego brakowalo, stad chyba ta Rory taka nudna ). Susan z Desperatek kojarzy mi sie z Lorelai momentami, szczegolnie w relacjach z dzieckiem.
Co do tego wyrzucania rzeczy to niestety dorosle kobiety odwalaja rozne, nawet gorsze numery, gdy sa zakochane. Chyba nie ma to duzego zwiazku z dojrzaloscia Ale trudno popierac takie zachowania i uznawac je za normalne, tylko dlatego, ze dotycza powalajacej liczby kobiet. Nad uczuciami mozna zapanowac. Naprawde czasem niezaszkodzi sprobowac byc dama. Szczegolnie jesli chcemy by mezczyzni nas jak damy traktowali...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 13:57, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Hehe, to fakt. Ale każdy pretekst do zrobienia remontu lub wymiany garderoby jest dobry Ja uważam, że wyrzucenie rzeczy faceta przez okno może pomóc rozladować emocje. Choc nigdy nie wyładowywałam agresji na przedmiotach szczególnie drogich mojemu mężowi, nie powiem, żebym nigdy nie miała na to ochoty. Ale przyznam, że robienie z tego ceremonii jest co najmniej dziecinne.
Co do Lorelai i Susan, mam podobne skojarzenia. Ale Susan jest gorsza. Jestem pewna, że jej córka nie ma szans wyrosnąć na całkiem normalną, matka na pewno zwichrowała jej psychikę. Za bardzo obciąża ją swoimi problemami. Można mieć partnerskie realcje z córką, sama takie mam, ale trzeba postawić granicę (osobiście uważąm, że sama postawiłam ją ciut za daleko, ale juz trochę za późno na cofanie ), nie można córki w tym wieku - ona na poczatku serialu ma bodajże 14 lat - traktować jak przyjaciółki do zwierzeń. W którymś momencie ona nawet wypominała Susan, że po rozwodzie ją pielegnowała, jak nie chciało jej się nawet wyjść z łóżka. Czyli Susan zupełnie nie daje córce wsparcia, wręcz odwaraca role, dlatego ciężko jej czegokolwiek wymagać od córki, nawet szacuknu. Z kolei Lorelai zawsze w stosunku do Rory przyjmowała rolę silnej, dając jej odczuć, że zawsze będzie miała w niej wsparcie. Miała z nią partnerskie relacje, ale nie traktowała jak przyjaciółki. Mogły razem oglądać filmy, chodzić na zakupy, gadać, ale Lorelai nie obciążała jej nigdy swoimi problemami i to jest sedno sprawy, moim zdaniem. Dawała jej dużo swobody, ale wyraźnie stawiała granice, egzekwowała je, dyskutowała, gdy było trzeba, dlatego Rory tak długo miała do niej zaufanie. Ale najważniejszego testu ich relacje nie wytrzymały - o swoim pierwszym razie Rory jej nie powiedziała. Może by to zrobiła, ale za szybko Lor sie domysliła. Myslę, że Lorelei była dobrą matką, dawała Rory wspracie, ktorego potrzebowała, w stosunku do niej była odpowiedzialna, a jej niedojrzałość była głównie emocjonalna i miała wpływ na relacje z facetami. A to zupełnie różne sprawy.
Ale się nawymądrzałam
|
|
Powrót do góry |
|
|
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 14:06, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Dobrze sie nawymadrzalas, bo sie nawet do jednego slowa nie doczepie. Zgadzam sie w calej rozciaglosci
A teraz wracam do pracy Choc pogoda raczej nie sprzyja takim ciezkim obowiazkom
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessie
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 3093
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Festung Breslau
|
Wysłany: Pon 17:34, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
pewnie, że się dobrze nawymądrzałaś, też się właściwie zgadzam. oprócz Chrisa, który wg mnie był niedojrzały. czy może nieodpowiedzialny to lepsze słowo? każdy ma swoje momenty słabości, Luke miał ich aż nadto, ale jednej rzeczy nie potrafię wybaczyć Chrisowi. zawsze ucieka przed problemami. nie lubię tego u niego, czułabym że nie można na nim polegać. jak słusznie wypomniała mu Lor po akcji ze szpitalem: "nie byłam zaskoczona, że ciebie tam nie było".
też nie uważam, by Lor uganiała się za Luke'iem, myślę że obydwojgu zależało na związku tak samo, tak że uganiali się za sobą porówno. tylko że Lor częściej była rozchwiana emocjonalnie, ale wydaje mi się że to właśnie efekt braku praktyki.
jeszcze słówko o wyrzucaniu rzeczy. pewnie, że Lor przesadziła, choć jak Agata zauważyła, każdy powód dobry by zmienić garderobę ale ja mówiłam o takim normalnym podejściu, na zasadzie że pozbywam się wspólnych zdjęć i prezentów od niego. i jego dzwonka z telefonu można niby bardziej lajtowo do tego podchodzić, ale moje rozstania to zazwyczaj trzęsienia ziemi, i pokojowo nie mogą przebiegać
|
|
Powrót do góry |
|
|
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 18:56, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
jessie napisał: |
jeszcze słówko o wyrzucaniu rzeczy. pewnie, że Lor przesadziła, choć jak Agata zauważyła, każdy powód dobry by zmienić garderobę ale ja mówiłam o takim normalnym podejściu, na zasadzie że pozbywam się wspólnych zdjęć i prezentów od niego. i jego dzwonka z telefonu można niby bardziej lajtowo do tego podchodzić, ale moje rozstania to zazwyczaj trzęsienia ziemi, i pokojowo nie mogą przebiegać |
Kwestia wprawy Nawet moja przyjaciolka, ktora w czasie moich dwoch paroletnich zwiazkow byla chyba z 10 facetami i kazdy rozpadajacy sie zwiazek przezywala jak mrowka okres od pewnego czasu juz naprawde wyluzowala i przyznala, ze takie wyrzucanie kogos z pamieci poprzez wyrzucanie rzeczy nie skutkuje, a tylko szkoda tych rzeczy Warto pamiatki zachowac by wnuczkom pokazac A po kilku latach zwiazku, jak mowie, wszysttko mozna uwazac za pamiatke. Nie ma w domu rzeczy niezwiazanej z kims, ani miejsca w okolicy, w ktorym by sie cos tam nie wydarzylo. Nikt nie kaze na swiezo ogladac zdjec, czy jakis filmikow z byla miloscia, to nawet ja sobie odpuscilam, ale rzeczy to rzeczy. Za jakis czas bedziemy ich uzywac w obecnosci kogos innego Duzo gorsza czescia rozstania jest tlumaczenie calej rodzinie i znajomym co sie stalo, ale jak to mozliwe i dlaczego, przeciez taka byla z was cudowna para... Naprawde, nie przekonasz mnie jessie
A wracajac do GG:
Ta sytuacja ze szpitalem to jak dla mnie jedyna niewybaczalna wpadka Chrisa, choc wlasciwie przy tej akcji zachowal sie jak klon Luke'a - byla awantura, wiec obrazony zniknal i wylaczyl komorke. Tyle, ze Luke mial szczescie i nigdy nie trafil w tak zlym momencie jak Chris. Mimo to ile bylo sytuacji, ze Lorelai nie mogla sie z nim skontaktowac, zostawiala mu mase wiadomosci na sekretarce.
Chris od samego poczatku staral sie robic dobrze, staral sie ponosic odpowiedzialnosc za swoje czyny, tylko Lor mu na to nie pozwolila. Po wpadce chcial sie z nia ozenic, ona nie chciala, wolala zniknac z dzieckiem. Gdy dowiedzial sie, ze historia niemal sie powtorzyla i Cherry zaszla w ciaze bez wahania do niej wrocil, chcial byc ojcem. Gdy zostal sam z G.G. dostal jeszcze lepsza szkole zycia. Poradzil sobie z tym wszystkim znakomicie, a dzieki tym przejsciom Lorelai jeszcze bardziej urosla w jego oczach, potrafil w 100% docenic co przeszla. Nawet do Stars Hollow na sile chcial sie wpasowac, bo wiedzial, ze Lor na tym zalezy. Luke nigdy nie poswiecil Lorelai tyle uwagi by zastanowic sie co ona moze pragnac. Stawial tylko warunki (jestem taki jaki jestem i dobrze mnie znasz i takiego masz mnie zaakceptowac), naprawde nie pamietam by dla Lorelai zrobil cos wbrew sobie, wbrew swoim zasadom. We wszystkim to ona musiala sie dopasowac i zaakcpetowac, ze Luke to Luke.
Ostatnio zmieniony przez lady_m4ryjane dnia Pon 18:59, 08 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessie
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 3093
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Festung Breslau
|
Wysłany: Pon 20:05, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
ale mi nie chodzi o przedmioty codziennego użytku, tylko o typowe pamiątki - zdjęcia i prezenty ty też mnie nie przekonasz, po co mi zdjęcie faceta, na którego nie mogę patrzeć, bo wyrządził mi wielką krzywdę, albo po prostu mnie zwyczajnie wkurza? wnuki i tak nigdy nie chcą podobnych staroci oglądać zachowywanie zdjęć i prezentów, które sprawiają mi ból trąci mi trochę masochizmem. może za parę lat przestaną sprawiać ból, ale na pewno oglądanie ich nie stanie się przyjemnością. chyba że rozstajecie się jako przyjaciele, ale to pojęcie jest dla mnie czarną magią
tak z przypału, co mi się pierwsze kojarzy - Luke poszedł z Lor tańczyć to było poświęcenie. i do jej rodziców na kolację poszedł, tutaj już współczułabym największemu wrogowi, bo nie znoszę Richarda i Emily. a mówiąc poważnie, obydwoje, i Luke, i Lor, byli porządnie zapatrzeni w siebie, ale oboje potrafili się opanować. Luke wcale nie myślał tylko o sobie, najlepszy dowód że znalazł zgniłe jajka wielkanocne sorry, ale to jedna z moich ulubionych z nim i Kirkiem scen, nie mogę przestać wspominać chodzi mi generalnie o to, że jeśli Luke chciał to potrafił się opanować, i wystarczyło mieć do niego trochę siły by wytrzymać. Jess zresztą był taki sam. dla Lor takie nastawienie mogło być szokiem, i może chwilami nienajlepiej sobie radziła, ale dla chcącego nic trudnego. i nie znaczy to, że musiałaby mu się całkowiecie podporządkować, on też nie powinien mieć za łatwo. ok, nie chcę by wyszła z tego dyskusja na miarę spuffy c/a bangel, bo serio nie wiem kto byłby dla Lorelai lepszy. chcę tylko podkreślić, że nawet jeśli Chris okazałby się tym jedynym, wymarzonym, nie należy skreślać Luke'a jako faceta. są kobiety, którym jego trudny charakter by nie przeszkadzał. i nie świadczy to o jakimś upodleniu czy zniewoleniu, wystarczy samej mieć też trudny charakter
do Chrisa jednakże mnie nie przekonasz, przyznaję że z G.G. stanął na wysokości zadania, miał dobre intencje i kilka uroczych scen też mu zawdzięczamy, ale wciąż postrzegam go jako słabego. małżeństwo zresztą to jedno, ale on był obecny w życiu Rory od okazji do okazji, a Lor mu przecież tego nie zabraniała (zawsze byłam zresztą pod wrażeniem jej podejścia względem Rory i jej stosunków z ojcem czy dziadkami, bardzo dojrzałe). jak dla mnie, Chris ma ogromny urok osobisty i na tym bazuje, i taka postawa mi nie odpowiada. jako przyjaciel jest genialny, jako partner życiowy zdecydowanie nie. jak dla mnie przynajmniej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 20:57, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
lol nie ma to jak dyskusja dwupoziomowa
Zaraz, chwile co do zdjec (czyt. post wyzej) ustalilam, ze rozumiem, nie mozna ich ogladac przez pewien czas. Zazwyczaj gdy sie zakochasz na nowo po prostu nie wywieraja zadnego wrazenia. Po rozstaniu nikt nie zamierza sie katowac. Tylko, ze ty mowilas o muzyczce na komorke i pasku do niej
Nie skreslam Luke'a jako faceta. Ma swoje plusy. Jako przyjaciel uwazam, ze byl wlasnie lepszy niz Chris. No i absolutnie dwa ciezkie charaktery nigdy ze soba niewspolgraja. Lorelai niby zawsze glosno trabi o tym co mysli, jesli ma dola caly swiat wie o tym i wie dlaczego (chyba, ze ona sama tego nie wie). Teoretycznie pasuje do Luke'a. Jednak jesli wszystko tak ciezko przezywa, a Luke uwielbia dawac jej powody do zmartwien nie wiem jak dlugo mozna w takim stanie wytrwac. Z drugiej strony moze jej to odpowiadalo. Wyszlo na to, ze ciagnela do Chrisa, gdy nie mogla go miec, zawsze gdzies w podswiadomosci powrot do niego byl jakas opcja, jednak gdy do tego doszlo nie byla szczesliwa i oczywiscie ganila siebie za to, bo zdawala sobie sprawe z tego, ze Chris jest dobrym partnerem i dobrym czlowiekiem, po tym co oboje przeszli ich zycie moglo byc w koncu stabilne i szczesliwe, ale to nie bylo TO w jej odczuciu. Tak sie obwinia Chrisa za to, ze pojawial sie od czasu do czasu i wywracal wszystko do gory nogami, tylko ze Lor przyjmowala go do siebie tylko gdzies tam pomiedzy. Jak nie miala niczego lepszego na horyzoncie, albo by sie pocieszyc. Troche to nie fair. Dobra serce nie sluga, zakochala sie w Luke'u, choc naprawde nie wiem czy waznym elementem tej milosci nie byla wlasnie niepewnosc. Chyba Lorelai przyzwyczaila sie do takiego stanu rzeczy przez lata. Szkoda, ze nie dane bylo nam zobaczyc w jaki sposob uklada sie jej zycie malzenskie z Lukiem, gdy niby osiagneli pewna stabilizacje. Kto wie czy ona nie doszukiwalaby sie problemow. To strasznie popaprana uczuciowo postac Nie ganie calkowicie Luke'a (tak jak Angela, wiec powtorki ze Spuffy vs. Bangel nie bedzie ) ale nie dam tez bezpodstawnie najezdzac na Chrisa (sorry Luke tez jest przystojny i uroczy ) Tymbardziej, ze wiekszosc problemow sercowych Lorelai wynikalo z jej wlasnej winy, a nie tylko z powodu tych nieszczesnych facetow, ktorym przyszlo ja znosic
edit:
Z takiej analizy wychodzi mi, ze Lorelai byla typem, dla ktorego jest tak zle i tak niedobrze. Wykanczaly ja klotnie i dolki w zwiazku, ale i sama bardzo czesto je powodowala i poglebiala. Strasznie schizowa osoba. Dorzucic do tego jeszcze ciezkiego Luke'a i wychodzi mieszanka piorunujaca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessie
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 3093
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Festung Breslau
|
Wysłany: Pon 21:23, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
kontynuując dwupoziomową dyskusję: no bo on dzwonił co najmniej 2 razy dziennie, i to zrozumiałe że mi się na trwałe skojarzył z muzyką teraz powoli się z melodią przepraszam, ale bezpośrednio po zerwaniu zawału bym dostała jakbym myslała że to on dzwoni a smycz i tak mi się nigdy nie podobała
Luke ma niezłe oczy, ale poza tym nie podoba mi się. pewnie dlatego że jest po prostu zaniedbany, szlag mnie trafia na te koszule i czapeczki i zarost. Chris w porównaniu z nim to bóstwo.
ciężkie charaktery mogą ze sobą współgrać, jeśli się postarają. jeśli nie, to cóż, nie warto nawet zaczynać. ale uważam, że warto się postarać, i można, jeśli się tylko chce.
a na koniec, wreszcie zgadzamy się co do joty w tym, co powyżej napisałaś o lorelai. dokładnie to samo myślę o niej samej, jej podejściu do związków, a zwłaszcza do Chrisa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 21:41, 08 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Widzialam Luke'a ogolonego i w garniturze w Pile i mi sie swiatopoglad na temat wygladu tego aktora wyprostowal W Gilmorach zdarzalo mu sie zalozyc garnitur chociazby do Emily i Richarda, ale zawsze byl tam jakis taki niechlujny. Ogolnie to bardzo przystojny facet i fajnie zbudowany Chris zaczal mi sie dopiero z czasem podobac. Na poczatku uwazalam, ze jest nieciekawy, szczegolnie gdy mial jeźyka
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union
Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pon 21:08, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
jessie napisał: | jak słusznie wypomniała mu Lor po akcji ze szpitalem: "nie byłam zaskoczona, że ciebie tam nie było". |
lady_m4ryjane napisał: | Ta sytuacja ze szpitalem to jak dla mnie jedyna niewybaczalna wpadka Chrisa, choc wlasciwie przy tej akcji zachowal sie jak klon Luke'a - byla awantura, wiec obrazony zniknal i wylaczyl komorke. Tyle, ze Luke mial szczescie i nigdy nie trafil w tak zlym momencie jak Chris. |
Sorki, ale dla mnie sezon 7, jeśli chodzi o związki Lor z facetami, to totalna lipa. Normalnie kiedy ogląda się film, czy serial, lub też czyta książkę, to związki rozwijają się w naturalny sposób, tzn. widz/czytelnik odbiera to w ten sposób, bo wszystko było zaplanowane przez autora. Jednakże poddajemy się pewnej iluzji, że to, co się wydarza, dzieje się w zgodzie z jakąś wyższą logiką, widzimy w tym sens nie dlatego, że ktoś sobie postanowił, że coś się wydarzy, ale dlatego, że czujemy, że wybrana opcja jest naturalnym wyborem. Tak się wydarzyło w sezonie 5 Buffy, kiedy w OOMM Spike nagle sobie uświadomił, że jest zakochany w Pogromczyni. Tak, było to nieoczekiwane olśnienie, ale widzowie nie odczuli tego, jako coś zupełnie nieprzystającego do historii i nieprawdopodobnego z punktu widzenia logiki, ponieważ wcześniej dostawaliśmy pewne sygnały (poczynając od School Hard, kiedy Spike oglądał tańczącą Buffy aż po wywód Spike'a na cmentarzu, po nieudanej próbie usunięcia chipu w OOMM), które spowodowały że natychmiast zaakceptowaliśmy ten zwrot akcji. W przypadku Gilmorek sprawa wyglądała zupełnie inaczej - odchodzący z serialu scenarzyści zerwali zaręczyny Lor i Luke'a i wpakowali ją "na pocieszenie" do łóżka Chrisa (czy kiedykolwiek wcześniej Lor zrobiła takie coś po zerwaniu z facetem? I to jeszcze wiedząc, że Chris ma dziecko w domu? Po tym jak sama chroniła Rory przed takimi sytuacjami? NO FUCKING WAY!), a nowi scenarzyści z miejsca postanowili, że cokolwiek się wydarzy, Lor i tak wróci do Luke'a. Co więcej, wiedziała o tym także cała widownia. I szczerze mówiąc to właśnie sprawiło, że "kłopoty sercowe" Lor, dylematy Luke'a, czy problemy z Chrisem były całkowitą stratą czasu. To, że Chrisa nie było wtedy w szpitalu było spowodowane jedynie tym, aby Lor mogła mu powiedzieć, że nie dziwi się jego absencji. Chcieli w każdy możliwy sposób skłócić tę parę, pokazać ze Lor nie jest z nim szczęśliwa, bo przecież ona musi być Lukiem. Jednakże wszystko to było dla mnie tak sztuczne i karykaturalne, bo przeświecały przez to jasne intencje scenarzystów - zerwać Lor i Chrisa, połączyć ją na nowo z Lukiem, nieważne jak, pieprzyć całą logikę wydarzeń (Jeśli ktoś ma wątpliwości, wystarczy przeanalizować związek Chrisa i Lor w 7 sezonie: przez pewien czas wszystko było super cacy, a potem ni z tego, ni z owego, problemy, dramat i koniec zaakcentowany przez wyznanie Lor, ze nigdy nie kochała Chrisa. Szczerze mówiąc, gdybym ja była na jego miejscu byłabym o wiele mniej wyrozumiała i serdeczna w reszcie sezonu).
jessie napisał: | nie uważam, by Lor uganiała się za Luke'iem, myślę że obydwojgu zależało na związku tak samo, tak że uganiali się za sobą porówno. tylko że Lor częściej była rozchwiana emocjonalnie, ale wydaje mi się że to właśnie efekt braku praktyki. |
Ok, postawmy sprawę jasno. Luke zawsze trochę flirtował z Lor (na swój gburowaty sposób), ale dopiero po przeczytaniu tamtego poradnika zaczął się do niej oficjalnie "zalecać". Jednak kiedy ją zdobył wcale się specjalnie nie wysilał. Lor także za nim nie latała, ale jak to ona, flirtowała z nim, zapewne po części nieświadomie, bo ona zawsze czarowała wszystkich wokoło. Dlatego też nie mogę przeboleć 6 sezonu, kiedy Lor płaszczyła się przed nim w tak gorszący sposób, że po każdym odcinku wyłam ze złości. Nie wiem gdzie podziała się jej siła, pewność siebie i elokwencja. Wszystko sprowadzało się do tego, aby nie urazić Luke'a, nie żądać od niego zbyt wiele, dać mu czas i przestrzeń, dostosować się do jego potrzeb... I Lor chyba nigdy się z tego do końca nie otrząsnęła. Ugh.
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessie
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 3093
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Festung Breslau
|
Wysłany: Pon 21:29, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
dla mnie generalnie cały pomysł z córką Luke'a był wydumany,a obydwie strony stwarzały dziwaczne problemy. stąd ich nieporozumienia w tym sezonie. uważam, że wystarczyło postawić na szczerość i otwartość, i wszystko by się ułożyło.
to co piszesz o nagłym połączeniu Chrisa i Lor ma sens, ale ja brałam też poprawkę na fakt, że to była pierwsza miłość Lor. musiała się z nim związać, by zobaczyć, że nie jest idealny (bo wg mnie nie jest). a w ogóle, wszystkie moje poprzednie wywody sprowadzały się do tego, że lubię Luke'a jako faceta, i uważam, że gdyby obydwoje z Lor nad sobą popracowali, byłaby z nich świetna para.
jeszcze co do nielogicznych zwrotów akcji, o wiele głupsza wydawała mi się akcja z Rory i przerwaniem studiów. i DAR... nie chce mi się nawet rozpisywać jakie żałosne to było. po tych wydarzeniach straciłam nie tylko resztki sympatii do Rory, ale też szacunek do scenarzystów. przeboje Lor z facetami, choć chwilami wkurzające, są przynajmniej w moim odczuciu prawdopodobne (bo nie oszukujmy się, co druga dziewczyna głupieje kompletnie gdy jest zakochana ).
|
|
Powrót do góry |
|
|
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 21:42, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Ar-Feiniel napisał: | Dlatego też nie mogę przeboleć 6 sezonu, kiedy Lor płaszczyła się przed nim w tak gorszący sposób, że po każdym odcinku wyłam ze złości. Nie wiem gdzie podziała się jej siła, pewność siebie i elokwencja. Wszystko sprowadzało się do tego, aby nie urazić Luke'a, nie żądać od niego zbyt wiele, dać mu czas i przestrzeń, dostosować się do jego potrzeb... I Lor chyba nigdy się z tego do końca nie otrząsnęła. Ugh. |
amen siostro lol
jessie napisał: | (bo nie oszukujmy się, co druga dziewczyna głupieje kompletnie gdy jest zakochana ). |
bez przesady. co innego glupiec w zaciszu domowym, rozkleic sie przed bliskimi, a co innego robic z siebie idiotke nie tylko przed facetem ale i przed calym miasteczkiem. a jak jeszcze do tego dochodzi odpowiedni wiek to juz w ogole nie ma wytlumaczenia. do tego u postaci, ktora najpierw kreowano na silna niezalezna kobiete, rozsadna w sprawach uczuciowych
|
|
Powrót do góry |
|
|
jessie
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 3093
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Festung Breslau
|
Wysłany: Pon 21:54, 15 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
łatwo być silnym, gdy się człowiek prawie w ogóle nie umawia. zdarzy się jakaś randka raz na ruski rok, więc nawet jeśli zrobisz z siebie idiotkę, nikt o tym nie pamięta (bo poważne związki zaczęły się gdy Rory była już w liceum). ale Lor była megalomanką, po co nad sobą pracować, jeśli cały świat i tak cię uwielbia? jasne, o całe niebo lepsza od idealnej Rory, ale faktów to nie zmienia. jednak wciąż nie bardzo widzę winę Luke'a w tym całym zamieszaniu. nawet jeśli był trochę niedomyślny, cóż, nie spotkałam jeszcze domyślnego faceta. wciąż twierdzę, że obydwoje powinni nad sobą pracować. cholera, to nie powinno być takie trudne, gdy jest się dorosłym i zależy ci na związku. nie ma ideałów, zawsze trzeba się trochę dostosować, przymykanie oczu na tę konieczność jest niepoważne. jednak nie zmienicie mojego zdania, nie uważam Luke'a za potwora. był jedynie lekko niedopasowany, zdarza się najlepszym
|
|
Powrót do góry |
|
|
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad
Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Wto 20:40, 16 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Przy tych Gilmorach i analizie postepowania Lorelai wchodzi nam temat o postepowaniu kobiet w zwiazkach. Wlasnie dzis na tvn style (ktory btw. coraz czesciej ogladam, naprawde swietny kanal) wypowiadal sie facet na temat stosunku mezczyzn do kobiet. Stwierdzil, ze kazdy facet jest zdobywca i kobieta, rowniez zona nigdy nie moze byc calkowicie dostepna by sie facetowi nie znudzic. Mezczyzna musi miec cel i nie moze go nigdy do konca osiagnac, bo wtedy znajdzie sobie inny cel do zdobycia. Uznal, ze nawet w lozku kobieta powinna byc egoistyczna by zawsze zaspokoic swojego faceta, bo jesli godzi sie na wszystko, rowniez w koncu sie znudzi. Wychodzi smutna prawda, ktora bardzo tu krytykujecie, ze jednak kobieta nie moze do konca byc soba w zwiazku. Jesli bycie niedostepna jest dla niej udawaniem to najzwyczajniej musi grac. Sa kobiety, ktore nie musza grac, bo lubia byc troche niedostepne. Jednak glebokie uczucie nawet z zawodowej pani niedostepnej moze zrobic niepostrzezenie pania dostepna, pewna, przewidywalna, do konca zglebiona - temu nie przecze, zdaje sobie sprawe, ze bardzo czesto sie tak dzieje. Uwazam, ze sama tez wpadlam w cos takiego przy ostatnim zwiazku. A to jest juz koniec. Krzyzyk na droge. Tak wiec kobieta musi sie zawsze bardzo pilnowac, trzymac uczucia i nerwy na wodzy, cale zycie musi grac by byc interesujaca. Powiecie, ze jeden facet nie moze wypowiadac sie za wszystkich, ale niestety codzienne sytuacje wskazuja na to, ze jest to jednak smutna prawda, jesli nie zawsze to w wiekszosci przypadkow.
Czemu ja na takie programy natrafiam...
Jesien sie zrobila. Zaczynaja sie moje egzystencjalne elaboraty
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|