Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 22:09, 23 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
A który odcinek jest najbardziej feministyczny?
Poza tym, że cały serial jest feministyczny.
Mam koleżankę, feministkę, prawdziwą i profesjonalna , która nigdy nie oglądała BtVS, ale wielokrotnie spotkała się w różnego rodzaju publikacjach feministycznych. Chciałabym ją wciągnąć i zastanawiam się, od czego zacząć.
Wiem, że trudno wybrać kilka odcinków, bo pod tym względem serial stanowi ewoluującą całość, ale coś by można wybrać.
Ostatnio zmieniony przez Agata dnia Czw 22:11, 23 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union
Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pią 1:26, 24 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Agata napisał: | A który odcinek jest najbardziej feministyczny?
Poza tym, że cały serial jest feministyczny. |
Hmm, ostatnio spotkałam się z trochę inną opinią i muszę przyznać, że była dość solidnie argumentowana. Niestety.
Niestety, bo nie da mi to spokoju i będę musiała rozważyć jeszcze parę kwestii, zanim zabiorę się za rozdział o feminizmie.
Oczywistym wyborem byłby jakiś odcinek z sezonu 7, a konkretnie Chosen, który mówi wprost o kobietach, które odkrywają w sobie siłę. Dość dobrym odcinkiem byłby "Becoming, Part 2", ale co ostateczna ucieczka Buffy mówi o niej? Można by podać za przykład "Anne", ale sam w sobie nie jest to najbardziej udany odcinek na pierwsze oglądanie. Może "Doppelgangland"? Feminizm w wersji vamp? Albo "Superstar" - budzenie się świadomości w Buffy, że stać ją na coś więcej, że nie wykorzystuje swojego potencjału i nie jest sobą. Może "Buffy vs. Dracula"? Albo "Checkpoint"? Na swój przewrotny sposób "I Was Made to Love You"... Gdyby się nad tym trochę dłużej zastanowić można by jeszcze nieco powymieniać.
A tak a propos całego wątku, to zdecydowanie wybrałabym odcinek ze Spike'em (wszyscy kochają bad boy'ów), ale z sezonu 2, bo po co ludzi spoilerować, że bohater będzie ewoluował w tylu intrygujących kierunkach. I prawda, że kiedyś wybrałam "Hush", aby pokazać go laikom, ale tylko dlatego, że doskonale ilustrował istotę serialu i to w bardzo interesujący sposób (nieoczekiwany koncept + oryginalna forma = ludzie będą w stanie skupić na nim swoją uwagę, nawet przy braku znajomości tematu ), a przy tym - jako stand-alone, nie wymagał dogłębnej wiedzy o serialu,
Szkoda, że najlepsze odcinki nie nadają do tej roli - jak "CWDP" czy "FFL" - niesamowite, ale zupełnie nieczytelne (zwłaszcza CWDP) dla niewtajemniczonych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią 7:28, 24 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Ar-Feiniel napisał: |
Hmm, ostatnio spotkałam się z trochę inną opinią i muszę przyznać, że była dość solidnie argumentowana. Niestety.
Niestety, bo nie da mi to spokoju i będę musiała rozważyć jeszcze parę kwestii, zanim zabiorę się za rozdział o feminizmie.
|
Koniecznie rozwiń temat, bo mnie zaintrygowałaś.
Ja uważam, że BtVS jest feministyczny, ale nie dlatego, że gloryfikuje - tak naprawdę tylko pozornie - girl power, ale dlatego, że jego bohaterką jest silna i samodzielna dziewczyna/kobieta, która ewoluuje i dojrzewa to kolejnych rol, jakie sobie wyznacza i jakie przypisało jej przeznaczenie. Sam fakt stworzenia silnej bohaterki, która nie byłaby tylko maskotką czy dodatkiem do bohatera byl już jakimś tam przełomem - tak przynajmniej uważa wielu analityków, ale prawdziwe życie Buffy, problemy, z którymi zmagała się na co dzień, jej relacje z mamą, siostrą - ja na tej płaszczyźnie doszukiwałabym tych wątków feministycznych. No i fakt, że najważniejszymi i najsilniejszymi postaciami były tu kobiety, a mężczyźni, jak to mężczyźni - slabi i pogubieni, stawali się bohaterami za ich sprawą, to oni byli tu dopelnieniem dla kobiecych postaci.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union
Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 1:32, 25 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Agata napisał: |
Koniecznie rozwiń temat, bo mnie zaintrygowałaś.
Ja uważam, że BtVS jest feministyczny, ale nie dlatego, że gloryfikuje - tak naprawdę tylko pozornie - girl power, ale dlatego, że jego bohaterką jest silna i samodzielna dziewczyna/kobieta, która ewoluuje i dojrzewa to kolejnych rol, jakie sobie wyznacza i jakie przypisało jej przeznaczenie. Sam fakt stworzenia silnej bohaterki, która nie byłaby tylko maskotką czy dodatkiem do bohatera byl już jakimś tam przełomem - tak przynajmniej uważa wielu analityków, ale prawdziwe życie Buffy, problemy, z którymi zmagała się na co dzień, jej relacje z mamą, siostrą - ja na tej płaszczyźnie doszukiwałabym tych wątków feministycznych. No i fakt, że najważniejszymi i najsilniejszymi postaciami były tu kobiety, a mężczyźni, jak to mężczyźni - slabi i pogubieni, stawali się bohaterami za ich sprawą, to oni byli tu dopelnieniem dla kobiecych postaci. |
Absolutnie.
Jednakże sprawa o której wspomniałam dotyczy kwestii siły wewnętrznej vs siły fizycznej. Temat ten poruszyła moja znajoma z lj - Addie Logan (znana autorkai Spuffy ff):
[link widoczny dla zalogowanych]
Jej teza jest generalnie taka, że jakkolwiek Buffy ma siłę fizyczną i potrafi stawić czoło wszelkiej maści demonom, nie potrafi sobie radzić z problemami z życia (przed którymi często ucieka). Żeńska widownia nie może się z nią utożsamiać jako z silną Pogromczynią (bo w rzeczywistości nikt nie posiada takiej mocy), a jeśli chodzi o życie jako takie - z czym widownia może się utożsamić - to Buffy ponosi porażki w kluczowych dla niego momentach (nie może znaleźć pracy, nie kończy studiów, nie potrafi radzić sobie z facetami etc). Wobec tego trudno nazwać ją "modelem do naśladowania", skoro jej siła jest ograniczona wyłącznie do sfery fizycznej.
Tak to wygląda w skrócie z punktu widzenia Addie. Osobiście uważam, ze sprawa jest trochę bardziej skomplikowana.
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że takie a nie inne przedstawienie Buffy i jej reakcji na wiele spraw było świadomą decyzją Jossa. Stwierdził, i słusznie, że skoro Buffy posiada nadludzką siłę, nie można jej postawić w sytuacji prawdziwego zagrożenia, bo wiadomo, że prędzej, czy później (a czasem natychmiast) odniesie zwycięstwo. Widownia może przez chwilę wstrzymać oddech, ale tak naprawdę nie ma wątpliwości, ze Buffy wyjdzie cało z opresji. Rola tych, którzy są w nieustannym niebezpieczeństwie (fizycznym) przypada członkom Gangu, zwłaszcza Willow, bo Xander był w stanie jeszcze komuś dać w zęby. Jak więc w takim razie sprawić, aby odbiorcy drżeli o Buffy (co jest konieczne bo takie są wymagania horroru)? Postawić ją w sytuacjach, które bardzo, ale to bardzo zagrażały jej emocjom i psychice, pokazywały ze jest wrażliwa i można ją skrzywdzić/zranić. W efekcie Buffy miała stać się dzięki temu odporniejsza i silniejsza. Czasem jednak Joss trochę z tym przesadzał (na przykład 4.01, albo cała sytuacja post-Parkerowa). Żaden z bohaterów nie przeszedł tyle co Buffy w serialu. Każdy miał swoje epizody, ale dla Pogromczyni był to ciąg nawarstwiających się zdarzeń. Podobny mechanizm można zaobserwować w ewolucji postaci Willow, im silniejsza się stawała dzięki magii (to tez aspekt, z którym widzowie nie mogą się utożsamić), tym mniej było zagrożone jej życie, a bardziej jej, że się tak wyrażę - dusza; zaczęła odkrywać mroczniejsze zakamarki swojej duszy, uzależniła się od magii i pozwoliła, aby zawładnęło nią zło. Na dobrą sprawę można powiedzieć, że zastrzeżenia skierowane wobec Buffy tyczyły się także jej, a może nawet i w większym stopniu: nie miała pracy (i nawet nie przyszło jej do głowy, że musi jej poszukać), co prawda studiowała, ale im bardziej zatracała się w magii, tym mniej regularnie, a przy tym (poza śmiercią Tary) nie przeżyła wielkich personalnych tragedii - jej rodzice, choć nieobecni, żyją i nie ma trosk finansowych, rozstała się z ukochanym mężczyzną, ale nie przeżyła traumy, która stała się udziałem Buffy, bo okoliczności rozstania były mniej problematyczne. Wracając jednak do samej Buffy - nie dosyć, że dotknęły ją największe dramaty prywatnie, to jeśli dołożyć do tego problemy Pogromczyni, ciężar jest trudny do uniesienia. Wydaje mi się, że Buffy, mimo tej całej niechęci do swojej profesji, dawała jej 110% swojej siły, przedkładając gromienie nad swoje życie, bo wiedziała, że jeśli poniesie klęskę, to - dosłownie - nastąpi koniec świata. Dlatego też kiedy podchodziła do swojego życia i związanych z nim problemów, nie miała już sił do tak zaciętej walki.
Owszem Buffy nie radzi sobie zbyt dobrze z życiowymi problemami, ale nawet jeśli odjąć "bycie Pogromczynią" z jej życia, to trudno byłoby wejść w jej buty: śmierć matki, rachunki, opieka nad siostrą, kiepska praca, faceci, którzy myślą o sobie. Oczywiście Buffy jest pogromczynią, więc zawsze jest jeszcze dodatkowe "ALE": owszem - nie ma dobrej pracy, bo przy ciągłej walce z siłami ciemności trudno taką znaleźć, zwłaszcza jeśli nawet nie mogła skończyć studiów. Jednakże rzucenie szkoły nie było wynikiem jej widzimisię, braku motywacji, czy ogólnego nie radzenia sobie. Wynikało to z konieczności zajęcia się siostrą po śmierci matki, podjęcia pracy, aby ją utrzymać i spłacić rachunki. To jest błędne koło. (Dodatkowo, jeżeli spojrzymy na problemy finansowe Buffy przez pryzmat rzeczywistości, to w realnym świecie ona i Dawn miałyby jakąś rentę po matce, alimenty od ojca lub wsparcie opieki społecznej. Tu jednak Buffy jest pozostawiona samej sobie.) A jej stosunki z mężczyznami? Czy to jej wina, że jej faceci są egoistami i często (bezwiednie) ją ranią?
No więc, po pierwsze, Joss tak zaprojektował Buffy, aby publiczność mogła się w jakiś sposób z nią identyfikować i martwić się o nią. Po drugie - nawet po odseparowaniu trosk Pogromczyni od tych, które były udziałem jej życia codziennego - byłyby one poważne. Po trzecie - gdyby wiąć pod uwagę, że część jej "normalnych" problemów brała się z tego (lub była potęgowana), że Buffy była Slayerką, to jasne jest, że gdyby nią nie została, nie byłaby pod tak wielką presją. Jej dramaty byłyby relatywnie mniejsze, wobec czego nie byłaby tak wyczerpana psychicznie i emocjonalnie. Takie jej wcielenie (w porównaniu z "naszą" Buffy) wydawałoby się silniejsze, bo widzowie nie widzieliby jej tak często wątpiącej, zagubionej i błądzącej. Nie byliby tak bardzo swiadomi jej rozterek, ani tego że czasami czuje się bezsilna, przyparta do muru i ma ochotę uciec. Bowiem taka Buffy nie musiałaby być odpowiedzialna za niczyje życie poza swoim. Po czwarte - Najważniejsze w tym wszystkim jednak mi się wydaje, że mimo, iż życie niejednokrotnie ją przytłaczało, Buffy nigdy ostatecznie nie złożyła broni, nie poddała się.
Jaką inną ścieżką mogłaby podążyć? Mogłaby na zawsze opuścić Sunnydale, lub pozwolić się zabić (po raz trzeci). Albo jeszcze lepiej: oddać Dawn do opieki społecznej, sprzedać dom i spłacić długi, porzucić gromienie, skończyć studia i znaleźć dobrą pracę, hurrrrra...? Czy to by pokazało, że jest "silną kobietą" i potrafi zadbać o siebie? Może, ale co z resztą świata? Zamiast tego jednak zajęła się Dawn, przyjęła na siebie obowiązki głowy rodziny, zachowała dom i przy okazji zbawiła świat. No więc obranie której z tych dróg wymagało od niej wykazania się większą siłą emocjonalną i psychiczną, hę?
Rozumiem i uznaję punkt widzenia Addie i innych, ale mam wrażenie, że rozważania jej są pozbawione części kontekstu. Teoretycznie wszystko, co jest tam napisane jest prawdą, ale jest to tylko jedna strona monety, po drugiej znajduje się też kilka istotnych argumentów. Właściwie im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej doceniam wagę poświęceń i starań Buffy. I dziękuję TPTB, że sama nie jestem Pogromczynią, bo nawet jedno pogmatwane życie to dla mnie chwilami za dużo.
Ostatnio zmieniony przez Ar-Feiniel dnia Sob 1:48, 25 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 10:49, 25 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Rozumiem argumenty Addie, ale się nie zgadzam.
Po pierwsze bardzo oddaliłyśmy się od feminizmu, ale nie o to chodzi.
Moim zdaniem - podpartym doświadczeniem osoby, ktora też w pewnym momencie została postawiona w sytuacji z pozoru ją przerastającej - Buffy radziła sobie calkiem dobrze. Nie miala zbyt wielu mozliwości, ale zrobiła wszytsko, by stanąć na wysokości zadania. Wydaje mi się, że jakąs pomoc dziewczyny mialy, ale biorąc pod uwagę koszty leczenia i raty za dom, moglo być malo, w Stanach chyba socjal jest marny. A tu jeszcze mamy niewielkie w sumie miasteczko, gdzie z pracą pewnie jest gorzej niż choćby w LA. A studia w USA też są platne i to sporo, nic dziwnego, że Buffy nie mogła sobie na nie pozwolić. Ale dla mnie, po tym, jak została przedstawiona w serialu, jest bardzo prawdopodobne, że kiedyś to wszytsko nadrobiła, w bardziej sprzyjających okolicznościach.
Jej życie normalne dowodzi według mnie, że wlaśnie jest silna i n ie poddaje się przeciwnościom. Że zalamywała się po rozstaniach? Włąśnie się nie załamywała, przeżywała trochę, jak każda dziewczyna - im mlodsza, tym bardziej - ale dalej robiła swoje. Że nie mogła stworzyć związku? A która silna kobieta, nawet bez supermocy nie ma z tym problemów? To nie są argumenty, ktore świadczą o tym, że nie radziła sobie z normalnym życiem. A miala problemy, jakich nikomu nie życzę.
Dlaczego serial postrzegany jest feministycznie? Właśnie dlatego, że pełen jest silnych kobiet, ktore same sobie radzą. Począwszy od Buffy, poprzez jej mamę, Tarę, Anyę, Darlę etc. Na poziomie fantastycznym i realistycznym. Z jednej strony bohaterki z supermocami, z drugiej strony przeciwności codziennego życia, które moga spotkać każdą z nas. I akcja nie jest tu, zauważcie, sprowadzona do szukania tego jedynego, jak w wielu serialach, ktorych bohaterkami są kobiety.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union
Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 14:26, 25 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Ja też dość podobnie postrzegam te sprawy. Fakt, że niektórzy sprzeciwiają się nazwać Buffy "modelem do naśladowania" i "ikoną feminizmu" dlatego, że reagowała na spotykające ją dramaty jak normalna młoda dziewczyna, jest trochę bezzasadny. Jakby nie było Buffy była przede wszystkim dziewczyną, która posiadła nadludzką siłę, a nie superbohaterem, który przypadkowo przybrał wcielenie nastolatki.
Jednakże to, że naprawdę wiele osób zdaje się bezrefleksyjnie zgadzać z tezami Addie też coś mówi. Niektóre z tych osób prawdopodobnie nie przepadają za Buffy jako postacią (więc ich reakcja nie dziwi), ale inni mogą wpadać w pułapkę myślenia o feminizmie w kategoriach szufladek oznaczonych "tak" lub "nie". A mi się wydaje, że bardzo często odpowiedź leży gdzieś pomiędzy.
Ostatnio zmieniony przez Ar-Feiniel dnia Sob 14:28, 25 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 14:27, 26 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Trzeba by chyba wyjaśnić sobie, czym jest feminizm i dlaczego serial postrzegany jest jako feministyczny. To trochę infantylne myslenie, przypominające mi reakcje wielu osob, gdy mowię, że jestem feministką: "Naprawdę? A przeciez ty tak świetnie gotujesz i lubisz to robić!" Tak jakby jedno z drugim miało coś wspolnego. Buffy ikoną feminizmu nie jest, ale wcale byc nie musi, a serial i tak może mieć feministyczną wymowę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
delirium
Faith, Hope and Trick
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:25, 27 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Ja ostatnio spotkalam sie z artykulem, ktorego autor udowadnial, ze Dollhouse jest bardziej feministyczny niz Buffy. O ile w Buffy wystepowaly sily nadnaturalne, i czesto moc pochodzila z jakiegos magicznego zrodla, w Dollhouse nie ma zjawisk nadprzyrodzonych, sila bohaterki pochodzi wylacznie od niej samej, z jej charakteru, że tak powiem
K.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union
Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pon 19:00, 27 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Agata napisał: | To trochę infantylne myslenie, przypominające mi reakcje wielu osob, gdy mowię, że jestem feministką: "Naprawdę? A przeciez ty tak świetnie gotujesz i lubisz to robić!" Tak jakby jedno z drugim miało coś wspolnego. |
No, to jest właśnie to, o czym pisałam - szufladkowanie pewnych postaw zachowań, czy przekonań jako " feministycznych", "nie-feministycznych". Powstaje wtedy pytanie, co się uznaje za feminizm, bo przecież nie jest to ruch jednolity i spójny, ale pełen sprzeczności, mający swoje odłamy nawzajem się zwalczające. Wracając do Twojego przykładu - jest wiele czynności domowych, które lubię wykonywać i ktoś mógłby mi powiedzieć, że jest to wynikiem wychowania w patriarchalnym społeczeństwie, które wmówiło mi, że lubię to robić. Moja odpowiedź jest taka, że jeśli czerpię z tego przyjemność, to nie czuję potrzeby zastanawiać się nad przyczynami tych odczuć. Zupełnie odmienną kwestią jest, kiedy dochodzimy do wykonywania prac domowych, których nie lubię i nie czerpię z nich przyjemności, jednak jestem zmuszana je wykonywać, nie dlatego musi być to zrobione, ale dlatego że jestem kobietą. Fakt, że nikt nie kwestionowałby niechęci mężczyzny (gdyby ją wyraził) do wykonania jakiejś czynności w domu - w tym się przejawia dla mnie opresja patriarchatu z jego oczekiwaniami i stereotypami.
I teraz przejdźmy z powrotem do Buffy. Nie jest ona wojującą feministką, ale powiedziałabym, ze ma "świadomość feministyczną", która jest po prostu jest świadomością samej siebie. Uznaje za fakt oczywisty, że kobiety i mężczyźni ą równi sobie, działają na partnerskich zasadach i oczekiwania wobec jednej płci nie różnią się niczym wobec oczekiwań drugiej płci. Jest raczej zdziwiona, kiedy inni tego tak nie widzą (Riley w odc. "The Initiative" czy alter-Spike w "Something Blue"). Odmiennie niż wiele osób (kobiet), które żyją cały czas zastanawiając się, czy jeśli to powiem lub tak się zachowam, to będzie to odebrane jako feministyczne, czy nie, Buffy jest po prostu sobą, w pełni świadomą swojej "kobiecej" strony, ale bez negatywnych patriarchalnych konotacji pewnych "kobiecych" cech. I to wszystko przenosi się na inne płaszczyzny serialu.
Bardziej problematyczną kwestią jest dla mnie to, w jaki BtVS porusza sprawy seksu. Pomimo, że w najbardziej kontrowersyjnym ze związków - Buffy i Spike'a role zostają odwrócone - to kobieta jest bardziej agresywna, a dodatkowo to mężczyzna pragnie bliskości, to wydaje mi się, że Joss tylko pozornie realizuje wizję feministek radykalno-libertariańskich (za Rosemarie Putnam Tong), które postulują odrzucenie tabu w sferze seksualności i uznają wszelkie gry "w dominację" między kobietą i mężczyzną (jako równorzędni partnerami) za zdrowe i akceptowalne, jeśli są wspólnym wyborem i dają przyjemność obu stronom. Mówię "pozornie", bo sygnały jakie otrzymujemy (w sezonie 6 - od odcinka "Smashed" i dalej) są takie, że w istocie relacje Buffy i Spike'a są nieakceptowalne przez przyjaciół Buffy, a nawet i samą Buffy, która, można by powiedzieć, czerpie przyjemność nie tyle z samych stosunków, ale bycia degradowaną - nie przez Spike'a, ale przez naruszanie tabu, które sama uznaje za oczywiste i słuszne. Tym samym więc widownia (biorąc przykład z bohaterów) nie tylko odbiera te relacje jako "złe", ale i widzi, że to Spike, mimo że jest częściowo przez Buffy wykorzystywany - autentycznie czerpie przyjemność z ich seksu (a więc może to Buffy realizuje jego fantazje, a nie na odwrót). Wobec czego gra "w dominację" w tym przypadku może być postrzegana jako akceptacja patriarchalnego porządku, w którym mężczyzna występuje w roli podmiotu, a kobieta przedmiotu.
W tym miejscu pojawia się jeszcze jedno pytanie - czy to że ja osobiście gry i zabawy łóżkowe Spike'a i Buffy - niezależnie od intencji Jossa - odbieram jako ekscytujące wynika z tego, że ja sama nie uznaję tego za tabu, ale za akceptowalne zachowania, które dają satysfakcję obu partnerom (feministki radykalno-libertariańskie). Czy też może - zgodnie z sugerowanym (?) przesłaniem - uznaję te zachowania za ok, bo podświadomie mam zakodowane przekonanie, że jest to ok z punktu widzenia patriarchalnej kultury (w której się przecież wychowałam), która uznaje za naturalną dominację mężczyzn nad kobietami w sypialni i poza nią.
A jeżeli spojrzeć na to w jeszcze szerszym kontekście - to i Spike i Buffy i wszyscy inni bohaterowie (którzy - w skrócie - za uprawianie seksu bez miłości (poza Buffy za pierwszym razem z Angelem) - zawsze zostają w jakiś sposób ukarani) wraz z ich moralnością, zasadami i przekonaniami są wytworami wyobraźni Jossa. Tak więc, czyż nie wszystko co się dzieje na ekranie jest - z powodów oczywistych - realizacją jego (męskich) prywatnych fantazji i fobii w sferze seksualnej?
Nie wiem, czy to ma sens, czy to już bełkot. Wszystko to zresztą są tylko teorie. Muszę jeszcze przemyśleć te kwestie. Wracam do czytania artykułów w celu uzupełnienia braków w edukacji.
delirium napisał: | Dollhouse jest bardziej feministyczny niz Buffy. O ile w Buffy wystepowaly sily nadnaturalne, i czesto moc pochodzila z jakiegos magicznego zrodla, w Dollhouse nie ma zjawisk nadprzyrodzonych, sila bohaterki pochodzi wylacznie od niej samej, z jej charakteru, |
Ja po prostu tego nie czuję. Jeśli nawet założyć, że jest tak w istocie, to dotyczy to tylko samej Echo. Tymczasem weźmy taką Sierrę - nie dosyć, że była wykorzystywana przez mężczyznę w życiu "pre-Dollhouse", to została przez niego tam umieszczona (wbrew woli), jest cały czas przez niego wykorzystywana (tym razem bez świadomości, ale on o tym wie i czerpie z tego przyjemność), a ponadto była wykorzystywana przez swego "opiekuna" w Dollhouse. I gdzie tu jest jakiś przejaw jej siły? W BtVS natomiast bohaterki czy miały nadnaturalne moce, czy nie, były na swój sposób silne (nie licząc postaci epizodycznych, takich jak dziewczyna bita przez chłopaka w 3x04).
Ostatnio zmieniony przez Ar-Feiniel dnia Pon 19:35, 27 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
delirium
Faith, Hope and Trick
Dołączył: 23 Paź 2007
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:55, 27 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Ar-Feiniel napisał: |
delirium napisał: | Dollhouse jest bardziej feministyczny niz Buffy. O ile w Buffy wystepowaly sily nadnaturalne, i czesto moc pochodzila z jakiegos magicznego zrodla, w Dollhouse nie ma zjawisk nadprzyrodzonych, sila bohaterki pochodzi wylacznie od niej samej, z jej charakteru, |
Ja po prostu tego nie czuję. Jeśli nawet założyć, że jest tak w istocie, to dotyczy to tylko samej Echo. Tymczasem weźmy taką Sierrę - nie dosyć, że była wykorzystywana przez mężczyznę w życiu "pre-Dollhouse", to została przez niego tam umieszczona (wbrew woli), jest cały czas przez niego wykorzystywana (tym razem bez świadomości, ale on o tym wie i czerpie z tego przyjemność), a ponadto była wykorzystywana przez swego "opiekuna" w Dollhouse. I gdzie tu jest jakiś przejaw jej siły? W BtVS natomiast bohaterki czy miały nadnaturalne moce, czy nie, były na swój sposób silne (nie licząc postaci epizodycznych, takich jak dziewczyna bita przez chłopaka w 3x04). |
Wiesz, nie mowie ze osobiscie zgadzam sie z ta opinia, szczerze mowiac nie mam zdania, wydaje mi sie ze wiem za malo o Dollhouse, zeby oceniac ten serial. W Dollhouse duza czesc bohaterow startuje z pozycji "ofiary". W Buffy bylo zupelnie inaczej.
Ale ciekawym wydaje mi sie zwrocenie uwagi na to, ze w Dollhouse mamy do czynienia z inego rodzaju swiatem, pozbawionym nadnaturalnych watkow, ktore przenikaly i konstytuowaly swiat Buffy. Dollhouse to wizja niezwykla, ale w jakis sposob realistyczna. Byc moze o to wlasnie chodzilo autorowi cytowanego przeze mnie artykulu? Za Echo I Sierra nie stoi zadna "moc", musza sobie radzic zupelnie same.
K.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 21:44, 06 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
A wracając do tematu, to które odcinki byście poleciły?
|
|
Powrót do góry |
|
|
malna
Into The Woods
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1201
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Czw 12:05, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Nie ma "najbardziej feministycznego odcinka", każdy ma w podstawie założenie o równym traktowaniu płci jako oczywistość. Jeśli chodzi o koncentrację na tematyce girl power, przychodzi mi do głowy scena (nie kojarzę odcinka), w której Buffy odprawia Radę i dowiaduje się o naturze Glory. Mamy pewną siebie bohaterkę, dwie potężne czarownice, tysiącletnią ex demonicę zemsty, no i zakończenie - "Ona jest bogiem".
Btw oglądanie seriali pod takim kątem daleko odbiega od mojej definicji feminizmu.
Ostatnio zmieniony przez malna dnia Czw 12:09, 07 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 21:36, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że to spore uproszczenie. Cała wymowa serialu jest taka a nie inna, ale z jakichś powodów dostał taką łatkę i chciałabym w kilku odcinkach udowodnić, że słusznie. Też nie jestem pewna, czy da się to zrobić. Dlatego rozpoczełam ten wątek
Dlatego nie chodzi mi o odcinki, w których Buffy bije duża liczbę facetów albo udowadnia, ze potrafi żyć bez Rileya, ale takie, po ktorych można zrozumieć, na czym polega ten "feministyczny" wymiar BtVS.
A definicję feminizmu każdy ma swoja, ale chyba wszystkie mają wspólny mianownik. Niedawno z koleżankami dyskutowałyśmy o tym, na czym polega wspólczesny feminizm, gdzie kończy się to, co powinno byc normalne, a to, o co jeszcze trzeba walczyć i czy dziś do nazywania się feministkami mają prawo te, ktore wciąz chcą walczyc o kolejne prawa, czy te, ktore rowność uważają za normalność? Uwielbiam takie dyskusje.
Btw, niedawno odbyłam kilka ciekawych rozmów na ten temat w związku z pracą i podeszłam do tematu z punktu widzenia prawa, unijnych dyrektyw i ich wpływu na życie Polek. Oczywiście nie odbilo sie to nigdzie echem, bo takie tematy nikogo nie interesują.
Swoją drogą, ciekawe, ze termin feminizm wciąż odbierany jest pejoratywnie, nawet ci, ktorzy z równouprawnienia uczynili swoje idee fix, unikają tego terminu, a feministki to wciąz "te panie", ktore domagają sie aborcji na zyczenie i darmowej antykoncepcji... I oczywiście nienawidzą mężczyzn
|
|
Powrót do góry |
|
|
malna
Into The Woods
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1201
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Czw 21:46, 07 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Agata napisał: | niedawno odbyłam kilka ciekawych rozmów na ten temat w związku z pracą i podeszłam do tematu z punktu widzenia prawa, unijnych dyrektyw i ich wpływu na życie Polek. Oczywiście nie odbilo sie to nigdzie echem, bo takie tematy nikogo nie interesują. |
Zaskoczę Cię; chętnie poczytam, jeśli zachował się ślad.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agata
Chosen
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 10:46, 09 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Pisząc "nikogo nie interesuja" mialam na mysli media i większość odbiorców (z ludźmi ode mnie z redakcji włącznie), a nie nas tutaj dyskutujących na ten temat
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|